Rosja mówi coraz ostrzej. Czy dotarła do granicy swojej narracji?
Dynamika i struktura komunikacji rosyjskiej (styczeń–marzec 2025)
Co dominuje w rosyjskim przekazie?
- Demonizacja Ukrainy i jej władz – 43%: przekaz pełen agresywnych, często nieludzkich określeń, sugerujący, że Ukraina to nie tyle państwo, co „upadła struktura pod kontrolą neonazistów”.
- Antyzachodnia retoryka – 22%: NATO, USA i UE występują jako wspólny wróg, odpowiedzialny za rzekome zniszczenie ładu światowego i eskalację wojny. Zachód jest oskarżany o kłamstwa, kolonializm i hipokryzję.
- Promocja sojuszy z Globalnym Południem – 15%: Chiny, Iran, Indie przedstawiane są jako partnerzy „nowego świata”. Tyle że przekaz ten ginie w tle wojennej retoryki.
- Narracja historyczna – 10%: odwołania do II wojny światowej, Buczy i wielkiej roli Armii Czerwonej – narracja ma budować ciągłość „moralnej misji” Rosji.
- Symbolika i propaganda wizerunkowa – 10%: przemówienia Putina, Lavrova, rocznice, święta narodowe – obecne, ale mają funkcję raczej rytualną niż realnie mobilizującą.
Jak zmieniał się ton rosyjskiej komunikacji?
Co konkretnie się zmieniło?
-
Zniknięcie tonów umiarkowanych: przekazy, które wcześniej zawierały choćby szczątkowe sugestie współpracy czy „wspólnego interesu globalnego”, przestały się pojawiać.
-
Brutalne, emocjonalne oskarżenia: retoryka zaczęła przypominać werbalne pole walki – mowa o „zlikwidowaniu reżimu w Kijowie”, „upadku Europy”, „zdradzie Zachodu”.
-
Język pogardy i gróźb: zamiast klasycznych oświadczeń dyplomatycznych pojawiły się obraźliwe porównania, ironiczne aluzje, groźby o „rozpłynięciu się państw Europy”.
-
Personalizacja ataków: Macron, Starmer, Scholz i inne nazwiska padają wprost – z użyciem pogardy, sarkazmu, otwartego lekceważenia.
-
Rezygnacja z języka kompromisu: słowa takie jak „negocjacje”, „dialog”, „porozumienie” wypadają z obiegu. Zastępują je frazy o „resetowaniu reżimu”, „historycznej odpowiedzialności Rosji”, „braku zaufania do Zachodu”.
Rosja nie tylko zintensyfikowała własną narrację – ona ją uszczelniła i zamknęła. Powstał system komunikacji jednokierunkowej, w którym nie ma już przestrzeni do elastycznego manewru, zmiany tonu ani sygnałów kompromisu. To już nie polityka informacyjna – to język oblężonej twierdzy, który spełnia dwa cele:
-
mobilizuje społeczeństwo w warunkach braku sukcesów zewnętrznych,
-
odstrasza potencjalnych przeciwników obrazem nieprzejednanej Rosji.
Punktem zwrotnym w rosyjskiej komunikacji nie musi być wyłącznie oznaka osłabienia. Coraz więcej wskazuje na to, że Rosja wykorzystuje ten moment przesilenia jako platformę do świadomego uruchomienia strategii eskalacyjnej. Eskalacja języka, brutalizacja przekazu i ostentacyjne odrzucanie dyplomatycznych formuł nie są jedynie reakcją obronną – są działaniem intencjonalnym.
To strategia zarządzania impasem poprzez kontrolowaną radykalizację:
-
wewnętrznie – utrzymuje mobilizację społeczną, tworząc obraz świata wrogiego i niesprawiedliwego,
-
zewnętrznie – pełni funkcję odstraszania, testowania granic i warunkowania relacji z partnerami.
Szczególnie widoczne jest to w kontekście rozmów z USA, które nabrały dynamiki w marcu 2025 r. – m.in. w związku z pośrednią komunikacją między Donaldem Trumpem, a Władimirem Putinem oraz deklaracjami o potencjalnym rozejmie w Ukrainie. Pozorny paradoks – eskalacja retoryczna następuje dokładnie w momencie, gdy pojawia się szansa na dialog – jest w rzeczywistości spójnym działaniem. Rosja eskaluje po to, by nie wejść do rozmów jako petent, lecz jako gracz, który stawia warunki. Brutalizacja komunikacji nie wyklucza dialogu – ona go poprzedza i konstruuje jego ramy. W praktyce to klasyczny zabieg negocjacyjny z pozycji słabości: agresywny przekaz ma stworzyć pozór siły, który przykrywa brak realnej przewagi operacyjnej. W tym sensie retoryka Rosji w marcu nie przeczy możliwościom politycznym – ona ma je przygotować, ale na warunkach dyktowanych symbolicznie, nie realnie.
W przeszłości Rosja (i wcześniej ZSRR) miała kilka momentów, w których jej komunikacja osiągała szczyt intensywności – ale nie prowadziła do strategicznej przewagi:
-
Kryzys kubański (1962): ZSRR zbudował potężną narrację o równowadze strategicznej i gotowości do konfrontacji, ale ostatecznie musiał się wycofać – bo realny układ sił nie pokrywał się z siłą przekazu.
-
ZSRR w latach 80.: propaganda o sile socjalizmu i moralnej wyższości ustroju upadła pod ciężarem kryzysu gospodarczego i wewnętrznego wypalenia. Narracja nie przetrwała kontaktu z rzeczywistością.
-
Krym i Donbas (2014–2015): narracja o „Noworosji” i „ochronie Rosjan” dała chwilową legitymację, ale nie przyniosła trwałego sukcesu politycznego ani militarnego. W ciągu dwóch lat zanikła, zastąpiona przez milczącą normalizację okupacji.
Czy Rosja potrafi jeszcze rozgrywać Europę? Coraz mniej.
Przez dekady Rosja budowała swój europejski projekt komunikacyjny: energetyczny wpływ, prorosyjskie partie, narracje o dekadencji Zachodu. W 2025 roku te narzędzia zostały zneutralizowane. UE – mimo wewnętrznych różnic – wykazuje odporność, a rosyjska narracja nie znajduje już nośnika w europejskich mediach, debacie politycznej ani systemach decyzyjnych. Rosja mówi do Europy – ale nikt już nie słucha, poza stałą grupą potwierdzających jej własne przekonania.
W okresie zimnej wojny, szczególnie między 1945 a 1975 rokiem, skuteczność rozgrywania Europy była bardzo wysoka. Związek Radziecki kontrolował cały blok wschodni, miał realną strefę wpływów, a równowaga z Zachodem była utrwalona w układzie jałtańskim. Można szacować, że skuteczność tej strategii sięgała wówczas około 70%.
W latach 1975–1991, gdy ZSRR stopniowo słabł gospodarczo, a Zachód umacniał swoją pozycję ekonomiczną i integracyjną, skuteczność Moskwy wyraźnie spadała – do około 40%. Propaganda nadal działała, ale była coraz mniej przekonująca wobec rosnącego dystansu cywilizacyjnego i technologicznego.
Po upadku ZSRR, w latach 1991–2008, Rosja Jelcyna i wczesnego Putina wykorzystywała inne narzędzia: przede wszystkim energetykę. Zależność wielu krajów UE od gazu z Rosji była realna, a jedność Unii – niska. W tym okresie Moskwa osiągała umiarkowane sukcesy – około 60% skuteczności, głównie dzięki relacjom bilateralnym i presji ekonomicznej.
Między 2008 a 2014 rokiem – od wojny w Gruzji po aneksję Krymu – Rosji udało się rozgrywać podziały wewnątrz UE, zwłaszcza między państwami „starej” i „nowej” Europy. Efekty były krótkoterminowe – w dłuższej perspektywie nie przełożyły się na trwałą zmianę polityki europejskiej. Można ten okres ocenić na około 50% skuteczności.
Po 2014 roku sytuacja zmieniła się radykalnie. Aneksja Krymu i agresja w Donbasie zjednoczyły UE w niespotykany wcześniej sposób. Mimo różnic interesów, sankcje były wspólne i konsekwentne. W latach 2014–2021 skuteczność rosyjskiej gry spadła do około 30% – propaganda traciła zasięg, a strategiczny wpływ słabł.
Wreszcie od 2022 roku – po rozpoczęciu pełnoskalowej wojny w Ukrainie – Rosja ponosi otwartą, systemową porażkę. UE zerwała zależność od rosyjskiego gazu, zwiększyła wydatki na obronność, wsparła Ukrainę militarnie i finansowo. Moskwa nie ma dziś kanałów realnego wpływu na decyzyjność europejską. Można mówić o skuteczności na poziomie 10% – głównie szczątkowej, symbolicznej, ograniczonej do niszowych środowisk skrajnych. Wniosek? Gra działała, ale już nie działa.
Rosja miała okresy, w których skutecznie rozgrywała Europę – najpierw dzięki sile ideologicznej, później ekonomicznej, a następnie energetycznej. Ale dziś, po dwóch dekadach prób, strategia ta się wypaliła. Europa się nauczyła. UE, choć nadal zróżnicowana, stała się odporna. Retoryka Moskwy nie rezonuje. Presja energetyczna nie działa. A siła militarna nie przynosi przewagi. Dziś Rosja mówi do Europy – ale Europa już nie słucha.
Wnioski końcowe – co dalej z tą narracją?
Rosyjska komunikacja strategiczna osiągnęła swój punkt krytyczny. Przekaz nadal jest intensywny, rytualnie powielany i brutalny – ale przestał oddziaływać zewnętrznie, a jego skuteczność operacyjna maleje. Wydaje się, że Rosja mówi coraz głośniej, ale słyszy już tylko samą siebie.
Jednak ten mechanizm nie jest przypadkowy. Jak pokazuje analiza z perspektywy wojny – ta narracja pełni teraz inną funkcję. W warunkach realnego konfliktu zbrojnego propaganda przestaje być narzędziem wpływu. Staje się częścią samej wojny. Jest bronią, ekranem, formą maskowania słabości i utrzymania mobilizacji społecznej.
Rosja potrzebuje tej narracji nie po to, by wygrać – ale po to, by nie przegrać. Dlatego eskaluje:
-
by zagłuszyć realne straty,
-
by utrzymać sens wojny wobec własnych obywateli,
-
by móc nadal zarządzać obrazem siły, nawet jeśli ta siła słabnie.
Ta narracja to paliwo przedłużonego konfliktu. Ona nie kończy wojny. Ona pozwala ją kontynuować – coraz bardziej kosztownie.
Marzec 2025 wprowadza nowy element: Rosja zaczyna grać nie tylko na przetrwanie, ale na symboliczną przewagę. Ignoruje sygnały z Waszyngtonu, eskaluje, jakby to nie ona była izolowana, lecz Zachód zdesperowany. To nowy etap – odmowa jako demonstracja siły.
Dlatego w obecnym układzie pojawiają się trzy możliwe scenariusze:
- Jeśli to strategia świadoma i skuteczna – Rosja gra czasem. Liczy na reset geopolityczny, na zmęczenie Zachodu, na moment, w którym to ona będzie dyktować warunki. Gra twardo, by symbolicznie odzyskać inicjatywę. Ale ten moment będzie krótki. Jeśli nie zostanie przekuty w realne efekty – ta przewaga wyparuje.
- Jeśli to tylko przesilenie z dobrze wyreżyserowaną oprawą – jesteśmy świadkami zużycia systemu propagandowego podanego w nowym opakowaniu. Komunikacja nadal nie prowadzi do działania – służy wyłącznie trwaniu. Utrata zdolności realnego manewru będzie tylko kwestią czasu.
- Jeśli USA się wycofają z prób rozmów i przejdą do konfrontacji – Rosja zostanie z własną narracją, bez partnera, bez przestrzeni do zwrotu. I wtedy nawet najgłośniejszy przekaz nie zagłuszy strategicznej samotności.
Rosja może jeszcze przez chwilę trwać na tej retoryce. Może do kolejnych prób rozmów, do następnej rocznicy, czy wyczekiwanego gestu Zachodu. Ale jeśli jej nie zmieni – straci status uczestnika gry, a stanie się jej przedmiotem.
W polityce międzynarodowej działa zasada: Kto mówi tylko do siebie – ten przestaje być częścią rozmowy.